Natura sztuki (pornograficznej)
Zdaje się, że niektórzy producenci leków chcieliby, aby ludzie zażywali je tak po prostu, jak wdychają tlen albo jedzą chleb. Leki mają być produktem spożywczym, a nie czymś stosowanym rzadko, w określonym przez naturę leku celu.
Wiele problemów, na które reklamy sugerują leki, można rozwiązać bez nich, np. dietą albo kontrolą stylu życia, ziołami.
Podobnie filmy tworzone są w sposób niezgodny z ich właściwym, naturalnym celem. Ma to swoje źródło w filozofiach, które podważają często nasze poznanie zdroworozsądkowe, głoszą niemożność poznania natury i określenia jej definicją.
Naturą staje się coś, co relatywnie lub subiektywnie określimy jako naturę, jako że nic o prawdziwej naturze nie wiemy.
Tu chodzi, oczywiście, o jakąś głupią ideę natury w sensie ogólnym, filozoficznym, jako że w pojęciu zdroworozsądkowym, czy też naukowym sprawa jest prosta: natura prądu elektrycznego grozi życiu człowieka, więc po pierwsze nie dotykać, a po drugie inżynieria związana z prądem musi się wiązać z nauką stosowaną, jak właśnie elektryka, elektrotechnika.
Na podobnej zasadzie można uzyskać pojęcie natury sztuki, natury filmu: empirycznej, szczegółowej, indukcyjnie, nie dedukcyjnie (filozoficznie).
Mały Jasio ogląda pornola, zaczyna stawać mu żagiel, chowa się pod koc, wydaje jęki, stęki, w potem biegnie umyć ręce i zmienić majtki.
Żadnej filozofii i teorii sztuki nie potrzeba, by poznać jaką naturę ma porno obserwując powtarzające się za każdym razem, gdy mama i tata gdzieś wychodzą, zachowanie Jasia.
Zachowanie Jasia w końcu staje się nałogowe, przestaje być naturalnym chłopcem, staje się uwarunkowanym onanistą z natręctwami erotycznymi.
Gdyby porno nie oglądał, to by taki nie był. Teraz Jasio wymaga terapii.
Komentarze
Prześlij komentarz