Alice in Wonderland (1903)
Jest ciąg wydarzeń, który się widzi i dziś w filmach, że jest to linia ciągła, z wyraźnym zaznaczeniem toku fabuły. Jakby się za rękę prowadziło widza. A ja chcę skakać, jak ten królik, czy zając. Długie ujęcia i ujęcia z trzeciej osoby: obie rzeczy u mnie odpadają. Tu, wiadomo, były dopiero początki i ograniczenia technologiczne, lecz pomimo zmian technologicznych ograniczenia w głowach hollywoodzkich pozostały. W całości postacie są głównie pokazywane, duża powierzchnia ciała. Jak lalki teatralne. Ja tak nie chcę. U mnie tylko fragmenty. Zastanawiałem się nad tą aktorką, kim była, może spokrewniona ze mną z zeszłego wcielenia (ode mnie wtedy działali wśród pionierów kina), ale nie na postaci Alicji. Niszczy postać aktor: musi być go tak mało, jak to możliwe. Jako zło konieczne należy aktora traktować. Inaczej widać, że to nie są postacie, i myśli są o tych ludziach, magia kreacji znika. Dziś podobnie robią jak wtedy, i z tego hipnotyzowania aktorem celebryctwo się poczęło. W jednym c...
Komentarze
Prześlij komentarz